Homilia - Anielin 20 kwietnia 2012 r.
Miejsce, na którym stoimy, jest ziemią uświęconą. Postaram się to wykazać, podsumowując głoszone kazanie.
Przybywamy w ten fragment lasu, gdzie historia zostawiła trwały i niezmywalny ślad przez tragiczny finał walki - dziś możemy powiedzieć beznadziejnej, choć i oni to wiedzieli – dla obrony Ojczyzny, której w taki sposób w tamte dni obronić się nie dało.
Dziś, mądrzejsi o krwawe doświadczenia i perspektywę czasową wiemy, że ta walka, z góry przegrana, nie była walką daremną. To w takich okolicznościach zaczynał się rodzić prawdziwy hart ducha tego narodu, który nigdy w czasie minionym nie dał się zniszczyć, ani przez 123 lata zaborów, ani przez osamotnienie w walce, choć podobno deklaracje pomocy sojuszników można było usłyszeć wszędzie, ale czynów ich zobaczyć już nigdzie się nie dało. Do tego właśnie stanu odnoszą się dzisiejsze czytania, które w słowach: „zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności".
Szanowni leśnicy, droga młodzieży z Waszymi pocztami sztandarowymi powiewającymi nad Waszymi młodymi, pełnymi zapału i chęci głowami. Szanowni zebrani przy tym szańcu, upamiętniającym śmierć Majora Hubala.
Jest dziś wiele do powiedzenia na temat naszej historii, która tworzyła się na oczach wielu tutaj obecnych. Czasem się słyszy takie powiedzenie – „obyś żył w ciekawych czasach". Wielu z obecnych tutaj przeżyło te tzw. ciekawe czasy i myślę, że wiele by dali, aby ich nie MUSIELI przeżywać. Trudne były i są nadal nasze dzieje narodowe, naznaczone prawie że nieustanną walką, czasem cichą w podziemnych drukarniach, czasem głośną na ulicach miast i w zakładach pracy, a czasem wprost walką zbrojną o życie z godnością, a nie w upodleniu.
Jednym z takich ludzi, którzy potrafili wytworzyć szczególny klimat swoją osobowością i niezwykłą wprost determinacją do życia w prawdzie był major Henryk Dobrzański HUBAL. Wielu uczniów przybyło tu dziś ze szkół w Pocztach Sztandarowych jako reprezentanci swoich kolegów, bo szkoła dzięki staraniom pewnych osób mogła przyjąć nadane jej imię legendarnego dowódcy, majora Hubala. Nie ma chyba potrzeby przypominania w tym gronie Jego życiorysu. Był on tak bogaty, że nie sposób poruszyć wszystkich wątków, a pomijając niektóre, można by opuścić ważne wydarzenia.
Dość powiedzieć, że major Henryk wraz ze swoim oddziałem dokonał wielkiego zrywu w sercach Polaków, a te lasy opoczyńskie i pobliskie kieleckie, kryjące partyzantów, najlepiej o tym świadczą.
Przygotowując się do dzisiejszego słowa, przypomniałem sobie wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, którego znajomości nasza polonistka w szkole wymagała. Zaraz do niego wrócę, ale chcę także na tym przykładzie ukazać jak bardzo mobilizująco działa na człowieka to, co robi inny człowiek, przekonany do słuszności patriotycznej postawy. Wrzesień 1939 roku przyniósł Hiobowe wieści. Wszędzie wróg zajmował kraj. Ogromna machina uzbrojonych po zęby żołnierzy przeciwko prawie że nieuzbrojonym, zaskoczonym polskim żołnierzom. Wracając do wątku Gałczyńskiego – sięgam myślą do Westerplatte, o którym ciągle przez wiele dni płynęły komunikaty radiowe w języku polskim: „Westerplatte broni się nadal". Setki razy potężniejszy w liczbę i uzbrojenie wróg nie może złamać oporu Westerplatczyków. Czy pamiętacie co w 1939 roku napisał o nich Gałczyński? Sięgnę po tekst, bo w takich chwilach nie wolno niczego przekłamać. W „Pieśni o żołnierzach z Westerplatte" napisał takie słowa:
Pieśń o żołnierzach z Westerplatte
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
(A lato było piękne tego roku).
I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.
(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.)
W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.
I śpiew słyszano taki: -- By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.
Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.
Nie uratowało to bohaterstwa ani Polski ani tamtych ludzi w danej chwili, ale było niesamowitym impulsem do obudzenia życia. I tu też przywołam kilka słów z dzisiejszej Ewangelii,dobitnie o tym świadczących. W Ewangelii Jana napisano: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam; Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze przynosi plon obfity". Oni polegli, aby inni żyć mogli. Przypomina mi to reanimację człowieka, którego akcja serca ustaje. Masaż serca i sztuczne oddychanie nie przywracają akcji i dopiero przystawione w desperacji elektrody z dużym napięciem, dosłownie unoszącym bezwładne ciało nad łóżko sprawiają, że serce wraca do rytmu, najpierw wolno, ale konsekwentnie, aby z czasem odzyskać pełnię sił.
Tak też było i z majorem Henrykiem Dobrzańskim, którego dziś wspominamy, tak było w wielu innych bezimiennych miejscach. Brać partyzancka, która podjęła się nierównej walki, wiedziała dobrze, że wśród leśników - w głębi lasów znajdą chwile wytchnienia po nierównych bojach, a leśnicy zawsze byli są i będą przyjaciółmi wszystkich, którzy wolność uważają za jeden z największych skarbów. Dlatego dziś zostaną złożone wiązanki kwiatów i będzie Apel Poległych, ale też w pobliskiej Spale wejdziemy do miejsca Pamięci Leśników i Drzewiarzy Polskich, którzy nie wahali się, gdy trzeba było z największym poświęceniem narażać swoje życie, idąc z pomocą partyzantom walczącym o wolną i niezależną ojczystą ziemię. Ślady drzewiarzy i leśników znaleźć można w bardzo wielu zakątkach - we wspólnych mogiłach Katynia i na innych, bardzo skromnych miejscach.
Mamy wiele do zrobienia, choćby w dowód wdzięczności dla tych, którzy polegli, byśmy my mogli żyć w swojej Ojczyźnie, ale musimy koniecznie pamiętać, że Ojczyzna to zbiorowy obowiązek. Tę prawdę musimy pielęgnować w sobie, by móc ją przekazać następnemu pokoleniu.
W pierwszym zdaniu wprowadzenia do tych rozważań powiedziałem, że postaram się podsumować przeprowadzony wywód.
Uczynię to, sięgając po raz kolejny po zapis słów, które mają nam uświadomić jak trzeba sobie ciągle przypominać potrzebę czuwania i przeżywania wszystkiego na poważnie, bowiem dopada nas czasem taka nostalgia, że my to już tak niewiele możemy dokonać, że teraz czasy, które nie wymagają pracy nad sobą, wielu pyta wprost czy warto się uczyć, bo co za to mogę osiągnąć. Zakończę przypomnieniem osoby błogosławionego papieża Jana Pawła II, którego mądrość i przywiązanie do Ojczyzny i Tradycji były i są niekwestionowane. Oto LEGENDA O GARŚCI ZIEMI POLSKIEJ. Święta ziemia jest i tu, na miejscu, na którym stoimy. Warto te słowa zapamiętać. Oto treść LEGENDY;
Legenda o garści ziemi polskiej.
Ojców naszych ziemio święta,
Ziemio wielkich cnót i czynów,
Tyś na wskroś jest przesiąknięta,
Krwią ofiarną twoich synów.
I nie darmo w twoje rano,
O, spuścizno przodków droga!.
Ziemią świętą ciebie zwano,
Boś najbliżej stała Boga.
Byłaś ziemią poświęcenia,
Przytuliskiem licznych gości,
Dziwny ciebie opromienia,
Czar męczeństwa i świętości.
Niegdyś ze stron tych pątnicy,
Z wiarą w sercu niewymowną.
Do Piotrowej szli stolicy,
Po relikwii kość cudowną.
I gdy na ten dar nieśmiało,
dla Ojczyzny swej prosili,
Papież schylił głowę białą,
I tak odrzekł im po chwili:
„ O Polacy! O pielgrzymi!
Na cóż Wam relikwia nowa ?,
Wasza ziemia krwią się dymi
I dość świętych kości chowa.
Wszakże jeszcze do tej pory,
W bitwach z Turki i Tatary,
Męczenników waszych wzory,
Są świadectwem waszej wiary „
I wziął w rękę swą sędziwą,
Polskiej ziemi grudkę małą,
I na dłoń mu się , o! dziwo!
Kilka kropli krwi polało.
„Weźcie rzecze, proch ten z sobą,
I cud Boży głoście wszędzie!.
Niech ta ziemia wam ozdobą,
I relikwią świątyń będzie.
Niechaj proch ten z Waszych progów,
Wciąż wam świadczy przed oczyma:
Jak nad Boga – nie ma bogów,
Nad te ziemię świętszej nie ma!"
Amen.